niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział dwunasty: Ukrywasz coś przede mną?

        David od razu po treningu udał się do najlepszej kancelarii w Barcelonie. Był pewien, że chce rozwodu, ponieważ nie wybaczy Blance. Kochał ją, jednak nie potrafiłby z nią żyć.
        - Dzień Dobry. Ja w sprawie rozwodu - powiedział, wchodząc do gabinetu. - Byliśmy umówieni.
        - Tak, pamiętam. Niech pan siada - odpowiedział adwokat, wskazując skórzany fotel. - Jest pan pewien swojej decyzji?
        - Tak.
        - Mają państwo dzieci?
        - Nie - odpowiedział szybko. Przypomniał sobie, że on bardzo tego chciał, ale szatynka oponowała. - Moja żona nie chciała mieć jeszcze dzieci.
        - To jest powód rozstania?
        - Nie. Zdradziła mnie z kolegą z pracy.
        - Dobrze. To będzie na pewno na pana korzyść - blondyn posłał mu uśmiech i zanotował coś w papierach. - Pańska żona zgadza się na rozwód?
        - I tu jest problem.
        - Jaki?
        - Moja żona jest na innym kontynencie. Na pewno podejrzewa, że będę żądał rozwodu, ale wie pan, jak to jest z kobietami.
        - Rozumiem. Poda mi pan adres, gdzie przebywa małżonka i wyślemy jej powiadomienie. Na rozprawę na pewno się wstawi - powiedział stanowczo. - Na dziś to wszystko. Jeśli będę czegoś potrzebował, to na pewno się skontaktuje.
        - Dobrze. Dziękuję i do widzenia - brunet pożegnał się i opuścił kancelarię.
        Było mu trochę żal, że jego małżeństwo już niedługo przestanie istnieć, ale nie potrafił zapomnieć o pocałunki Blanki z Pennem. Nie mógł być również pewien, że kiedyś już go zdradziła. Nie sprawdzał jej, bo darzył ją zaufaniem, ale teraz wszystko wydawało mu się prawdopodobne.

        Blanca koło godziny osiemnastej stała przed lustrem i przyglądała się swojemu odbiciu. Wczoraj Penn zaprosił ją na kolację i chciała wyglądać idealnie. Wybrała czerwoną sukienkę i dobrała do niej czarne dodatki oraz srebrną biżuterię. Brązowe loki opadały na ramiona, a usta mieniły się w kolorze czerwonej szminki.
        Kilka minut później do drzwi zapukał Penn i razem udali się do ekskluzywnej restauracji, która znajdowała się nad brzegiem oceanu. Usiedli przy stoliku i czekali aż podejdzie do nich kelner.
        - Pięknie tu. Uwielbiam tą restauracje - powiedziała Blanca, uśmiechając się szeroko. - Jest utrzymana w stylu Titanica.
        - To prawda. Upamiętnia ofiary statku.
        - Dobry Wieczór. Co państwu podać? - zapytał kelner.
        - A co pan proponuje?
        - Kaczkę pieczoną w jabłkach z pieczonymi ziemniakami i sosem żurawinowym.
        - Dobrze, to niech będzie. Na deser szarlotkę - powiedział Penn, uśmiechając się do kelnera. - Na razie to wszystko.
        - Jeszcze nigdy nie jadłam kaczki - mruknęła szatynka. Urodziła się w Nowym Jorku, jednak później zamieszkała w Hiszpanii z Davidem i polubiła śródziemnomorskie jedzenie. Uwielbiała owoce morza! - Wiem, że to dziwne.
        - Wcale nie. W Barcelonie pewnie jadłaś same ryby - odpowiedział z uśmiechem. - To nic złego.
        - Temat Hiszpanii chyba zawsze będzie między nami.
        - Wiem, ale poradzimy sobie. Nie da się uciec od przeszłości - powiedział tajemniczo.
        Penn krył swoją największą tajemnicę, jak prawdziwego skarbu. Nie było to nic złego, ale nie chciał, by wszyscy o tym wiedzieli. Wstydził się tego i dlatego nigdy o tym nie opowiadał.
        - To znaczy? Ukrywasz coś przede mną?
        - Kiedyś ci o tym opowiem. Dziękuję - zwrócił się do kelnera, którzy przyniósł im talerze z daniem. - Pysznie wygląda, prawda?
        - Penn.. Przecież wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć.
        - Wiem, ale to nie jest takie łatwe.
        - No dobrze - odpowiedziała cicho.
Między nimi zaczęła panować dziwna atmosfera. Nie odzywali się do siebie, tylko rozglądali się po restauracji, jakby kogoś szukali. Penn wiedział, że to jego wina i postanowił wyznać Blance swój sekret.
        - Jestem z domu dziecka.
        - Co? - szatynka zmrużyła brwi i spojrzała na swojego kolegę z pracy. - Przepraszam, ale nie spodziewałam się tego.
        - Nikt się nie spodziewał, bo o tym nie mówię.
        - Penn, ale to nie jest nic złego. Nie masz się czego wstydzić - westchnęła, łapiąc go za dłoń. - Dzięki temu teraz jesteś na pewno bardzo silny.
        - Teraz widzę plusy tej całej sytuacji, ale kiedy byłem dzieckiem, to czułem ogromny smutek i żal do rodziców. Próbowałem ich odszukać.
        - I co? - zainteresowała się, popijąc wino. - Spotkałeś się z nimi?
        - Nie. Dowiedziałem się, że są bogatymi ludźmi i mają czwórkę innych dzieci.
        - To musiało zaboleć.
        - I bolało. Nie wiem dlaczego mnie oddali, skoro mają dzieci. Zawsze myślałem, że to może z biedy, że ojciec zostawił matkę, ale nic z tych rzeczy. Oni mnie po prostu nie chcieli - powiedział smutno. - Możemy już wracać do hotelu?
        - Jasne. Chodź - odpowiedziała i razem wyszli z restauracji.
        Blance zrobiło się żal bruneta, który miał cholernie trudne dzieciństwo. Ona uwielbiała spotykać się ze swoimi rodzicami, wspominać czasy dzieciństwa, kiedy razem się wygłupiali i jeździli na wspólne wypady za miasto.
        - Będzie dobrze, Penn - wyszeptała cicho i przytuliła się do niego, kiedy stanęli przed hotelem. - Jesteś silny.
        - Dziękuje, że mnie wysłuchałaś - powiedział i złożył na jej ustach krótki, lecz stanowczy pocałunek.

        Następnego dnia w Barcelonie David Villa przygotowywał się do treningu. Był bardzo szczęśliwy, bo już dziś będzie trenował razem z drużyną. Na początku będą to lekkie ćwiczenia, ale to ostatni krok zanim wróci na boisku. Z jego nogą wszystko było już w porządku i teraz musiał tylko wrócić na boisku i znów zacząć strzelać gole.
        - Cześć, Guaje. Dziś wielki dzień, co? - zapytał go Alexis, który usiadł obok niego w szatni. - Pewnie nie możesz się już doczekać treningu.
        - No pewnie! - odparł roześmiany brunet. Chilijczyk mówił prawdę, ponieważ Villa już od godziny siedział przebrany i czekał na swoich kumpli. Tak bardzo brakowało mu tego wszystkiego, że w nocy nawet nie mógł spać. - To mój wielki dzień.
        - I takiego cię lubię. Dziś dasz czadu.
        - Mam nadzieje! Cześć, Pique! - przywitał się z rosłym obrońcom i resztą zawodników, którzy właśnie weszli do szatni.
         - A temu co? - zapytał Gerard, który był lekko zdziwiony nagłym powrotem humoru swojego przyjaciela. Usiadł obok Alexa i spojrzał na Davida, który biegał po całej szatni z ogromnym uśmiechem na ustach. - Jak dziecko - pokręcił głową i wyjął korki z torby.
        - Dziś zaczyna treningi z drużyną i dlatego jest taki szczęśliwy.
        - A no to rozumiem - mruknął Gerard i zabrał się za przepieranie.
        Po kilku minutach piłkarze byli już na murawie i zaczęli rozgrzewkę. David bardzo się wyróżniał, ponieważ wszystkie ćwiczenia wykonywał z lekkością i radością. A co najważniejsze, nie przestawał się uśmiechać.

***

Pisałam, że dziś nowość no i jestem. 
Szczerze mówiąc, to chce to opowiadanie szybko zakończyć. Rozdziały mogą się pojawiać 2 razy w tygodniu, ale nie jestem pewna, bo od jutra zaczyna mi się szkoła. Nienawidzę tego.

Rozdział z dedykacją dla Kai :) Od jutra znów mnie będziesz miała dość :)

14 komentarzy:

  1. Penn jest z domu dziecka? Jej, w życiu bym się tego nie spodziewała.. To dobrze, że jednak postanowił jej o tym powiedzieć, to z pewnością pokazuje, jak wielkim zaufaniem ją darzy.
    David wracający do treningów jest bardziej radosny niż ten, który spędzał wspaniałe wieczory z żoną.. Ale cóż, bywa.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział :> No cóż szkoda, że Penn jest z domu dziecka :/ David to dobrze, że znalazłeś jakiś powód do radości. :> Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział tylko szkoda, że David poszedł do adwokata. Ale on jest uparty! Gorzej niż osioł! Najwidoczniej nie było im pisane szczęśliwe zakończenie! Choć mam nadzieję, że piłkarz się opamięta i zmieni zdanie. W pewnym sensie żal mi troszkę Penna, ale nadal go nie cierpię za ten pocałunek, który zniszczył małżeństwo państwa Villa. Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  4. A ile planujesz rozdziałów? Mam nadzieję, że ta Blanca w końcu coś zrobi. No ile można!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, w takim razie zapraszam na przedostatni rozdział do mnie ;) pepita-cruz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że David będzie konsekwentny w swojej decyzji. A co do Blanci, to chyba jednak tak bardzo nie kochała Davida, skoro zdążyła się już pocieszyć następnym facetem...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale się pokomplikowało ;/Ten chce rozwodu ta już ma drugiego..

    OdpowiedzUsuń
  8. Na początku chciałam,żeby ta dwójka była ze sobą za wszelką cenę.Ale teraz tak myślę,że może tak będzie lepiej ? Dalej ten cały Penn mnie nie przekonuje .. ; /

    OdpowiedzUsuń
  9. Moniiiiiiiiiiiik! Zapraszam na ostatni rozdział na pepita-cruz.blogspot.com Co jak co, ale jestem z niego dumna dlatego mam nadzieję że ci też się spodoba ;**

    OdpowiedzUsuń
  10. Oni będą cierpieć tylko przez własną głupotę. Nie rozumiem jej. Ma męża, ale chodzi na randki z innym. Gdzie tu logika? A później się dziwić, że David wyciąga takie, a nie inne wnioski. Ale on też jest dobry. Zamiast jeszcze raz pogadać z żoną, to on jedzie do kancelari złożyć papiery rozwodowe. Przetrwa ta ich miłość czy nie przetrwa?

    OdpowiedzUsuń
  11. O nie! Że już prawnik?! Tak to być nie może!
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  12. Niby Penn nie miał łatwego dzieciństwa. Niby powinno być mi go szkoda, ale go nie lubię :/

    OdpowiedzUsuń
  13. nowy rozdział na http://sleeping-minds.blogspot.com/ serdecznie zapraszam! :D

    OdpowiedzUsuń