sobota, 3 listopada 2012

Rozdział piąty: Przecież robię to dla nas!

    Wieczorem państwo Villa po długiej, odprężającej kąpieli szykowali się do snu. Blanca położyła się w klubowej koszulce Davida obok męża, który swoimi brązowymi oczami wpatrywał się w jej sylwetkę. Chciał zapamiętać ten widok, by odtwarzać go sobie, kiedy Blanca wyjedzie do pracy.
    - Chodź tu do mnie, kochanie - mruknął, przyciągając szatynkę do siebie. - Stęskniłem się.
    - Nie było mnie dwie minuty, głuptasie.. - roześmiała się cicho i wtuliła się w jego klatkę piersiową. - Możemy porozmawiać?
    - O czym?
    - O mojej pracy - powiedziała cicho, mając nadzieje, że nie zepsuje tej atmosfery, która dziś panuje. Nie chciała się kłócić, ale musiała uzgodnić z Davidem kilka spraw.
    - Skoro musimy, to porozmawiamy.
    - David, nie bądź zły..
    - Przecież nie jestem zły - odparł po chwili. - Więc o co chodzi?
    - Podobno Markus chce mi postawić ultimatum.. Ty albo praca. I ja wpadłam na pewien pomysł - powiedziała powoli, wpatrując się w twarz bruneta, która na razie nie wyrażała żadnych emocji. - Porozmawiam z nim i zapytam się, czy byłaby możliwość, aby Natasha razem z Pennem przylecieli do Barcelony i tu moglibyśmy pracować.
    - Co? Oszalałaś? A co z nami?
    - Przecież robię to dla nas!
    - Myślisz, że przeniesiesz się tutaj ze swoją pracą i wszystko będzie okej, tak? Przecież ty ciągle pracujesz, a ja mam tego dość! - powiedział zły i wstał z łóżka. - Prześpię się dziś w innym pokoju.
    - Kochanie, nie przesadzaj. Przecież to wszystko dla ciebie!
    - Właśnie widzę - zatrzymał się w drzwiach i spojrzał na nią ze złością. - Rób, co chcesz. Możesz sobie nawet tam lecieć i nie wracać!
    - Tak zrobię!
    - Cieszę się. Dobranoc - mruknął i wyszedł z ich sypialni, kierując się do pokoju obok.
    David po kilku minutach zasnął w pokoju, zupełnie zapominając o wypowiedzianych słowach, a Blanca wyciągnęła walizki z szafy i zaczęła się pakować, wybuchając płaczem co kilka minut. Wiedziała, że jej mąż powiedział to wszystko w złości, ale ona sama już nie wiedziała, co robić. Chciała dobrze, a jak zwykle wyszło źle.

    Wczesnym rankiem szatynka zamówiła taksówkę i udała się na lotnisko. Zostawiła Davidowi krótką wiadomość na kartce, że ma nie dzwonić, bo wczoraj podjął decyzje. Wyjedzie i nie wróci.
    Kiedy David się obudził zastał pusty dom.. Nie było Blanki, ani jej rzeczy. Brunet szybko założył jakieś ciuchy i wsiadł do samochodu i po chwili ruszył w stronę lotniska, cały czas dzwoniąc do swojej żony, która nie odbierała.
    - Blanca, odbierz, do jasnej cholery! - mówił sam do siebie, próbując odgonić od siebie myśli, że ona naprawdę chce wylecieć.
    Po kilkunastu minutach był już na lotnisku, ale jej samolotu od dobrego kwadransa był już w powietrzu. Ze spuszczoną głową, smutny wyszedł z lotniska i zaczerpnął świeżego powietrza. W Barcelonie dziś świeciło słońce, powiewał lekki wiaterek, a on chciał, by padało. By jego humor zlał się z pogodą.
    - David? Co ty tutaj robisz? - zapytał go Alexis, który właśnie przechodził obok niego.
    - Wyjechała, a ja nie zdążyłem na ten pieprzony samolot! Ale ja jestem głupi, stary.
    - Co się stało? Dlaczego wyjechała?
    - Bo jestem głupi - odpowiedział jego kolega z drużyny.
    - To nie za wiele wyjaśnia. Powiesz mi?
    - A co ty tu robisz? - brunet chciał szybko zmienić temat.
    - Moja mama leciała do Chile. Chodź, usiądziemy gdzieś i mi opowiesz, co znowu się stało.
    - A co miało się stać? Jak zwykle się pokłóciliśmy - powiedział zrezygnowany brunet. - Ja nie rozumiem jak ona mogła nawet pomyśleć o tym, że sprowadzi tutaj tą swoją ekipę i wszystko będzie cudownie!
    - Nie rozumiem o czym ty w ogóle gadasz, więc zacznij od samego początku.
    - Blanca dowiedziała się, że szef chce jej postawić ultimatum.. Praca albo mąż. I ona, chcąc mieć i to i to, wpadła na pomysł, aby mu zaproponować, że jej ludzie przylecą do Barcelony i będą tutaj razem pracować.
    - I co w tym złego? - zapytał Alexis, zupełnie nie rozumiejąc owej dwójki. - Przecież chciała dobrze, tak? Więc w czym problem?
    - Bo te kilka tygodni mieliśmy spędzić tylko we dwójkę. Myślisz, że jestem zbyt egoistyczny? Dwa lata temu wzięliśmy ślub i tak naprawdę może rok spędziliśmy razem! Rozumiesz to?
    - Staram się. Trzeba było po prostu nie brać tego cholernego ślubu!
    - Widać, że jesteś sam - na twarzy Davida pojawił się lekki uśmiech. - Co ja mam zrobić?
    - Dzwonić do niej cały czas i błagać o wybaczenie? Słuchaj, stary, musisz coś z tym zrobić, bo twoje życie prywatne jest bałaganem.
    - Zawodowe też, bo właśnie leczę poważną kontuzję.
    - Porozmawiaj z Blanką, dobra? I przestań się zamartwiać, bo zaraz mamy trening.
    - Ty masz.. - odpowiedział smutno.
    - Ty też masz, ale na siłowni, więc rusz dupę i się ogarnij!
    - No dobra, dobra. Idę już.

    Po długim i wyczerpującym locie Blanca pojawiła się w swoim pokoju, gdzie od razu rzuciła się na łóżko z płaczem. Nie miała zamiaru odbierać telefonów od męża, więc postanowiła chwilę odpocząć i pójść do pracy, gdzie zapomni o wczorajszym wieczorze.
    Po półgodzinie zjawiła się w biurze, w którym zastała Natashę oraz Penna. Właśnie robili porządki we wszystkich papierach, które leżały na ich biurkach.
    - Witam was, kochani - powiedziała szatynka, wchodząc do pomieszczenia. Na twarzy pojawił się sztuczny uśmiech, który zupełnie nie współgrał ze smutnymi oczami. - Nad czym pracujecie?
    - Sprzątamy, a nie pracujemy - odpowiedziała ze śmiechem mulatka. - Dlaczego już wróciłaś do pracy? Mówiłaś, że zostaniesz na trochę w Barcelonie.
    - Plany się zmieniły. David ma dużo na głowie i nie chciałam mu przeszkadzać - odpowiedziała Blanca, zabierając się do pracy. - Pomogę wam.
    - David był zajęty? Przecież ma kontuzję i nie gra.. - Natasha dalej drążyła temat, czując, że coś jest nie tak. Jej przyjaciółka nie wygląda za dobrze z podpuchniętymi oczyma od płaczu i wymuszonym uśmiechem. Wiedziała, że coś się stała, ale nie chciała jej wypytywać przy Pennie.
    - Oj, Nat.. Nie czepiaj się.
    - No dobrze. Słuchajcie, idę się spotkać z moim kochanym, więc zostawiam was samych. Dacie sobie radę?
    - Pewnie. Idź, idź! - odpowiedziała jej Blanca z uśmiechem na twarzy. Mulatka pożegnała się z ową dwójką i po kilku minutach już jej nie było.
    - Teraz możesz powiedzieć prawdę - mruknął Pen, który od samego początku milczał.
    - Jaką prawdę?
    - Widzę, że coś się stało. Pokłóciłaś się z nim? O co poszło?
    - Penn, to nie jest twoja sprawa - warknęła szatynka, która zaczynała mnieć dość pytań swoich przyjaciół. Przyleciała tutaj, aby zapomnieć o jej kłótni z mężem, a tutaj każdy ją o to wypytuje. Czy oni nie mają swojego życia?
    - Jeśli się komuś wygadasz, to na pewno ci ulży. Mnie możesz zaufać - posłał jej lekki uśmiech i odstawił teczkę na jedną z półek. - Usiądź i wszystko mi opowiesz.
    - Skoro nalegasz.. - usiadła na jednym krześle przy swoim biurku i zaczęła opowiadać. - Dowiedziałam się, co chce zrobić Markus i wpadłam na pomysł, aby Natasha razem z tobą przyleciała do Barcelony. Powiedziałam o tym Davidowi, a on wybuchł i kazał mi wyjechać.. - powiedziała łamiącym się głosem, czując napływające łzy do oczu. - Mam wyjechać i nie wracać.
    - Nie płacz, kochana. Przecież to nie twoja wina.. - szatyn przytulił ją do siebie i głaskał po głowie. - Na pewno wszystko sobie wyjaśnicie, zobaczysz.
    - A jeśli nie? David jest uparty i nie mamy zapewne już o czym rozmawiać, bo wyjechałam.
    - Dzwonił?
    - Tak - odpowiedziała po chwili, przypominając sobie o kilka niedobranych połączeniach. - Ale jakoś nie miałam ochoty z tobą rozmawiać.
    - Jak zadzwoni kolejny raz, to odbierz i porozmawiaj z nim, dobrze? - szatynka pokiwała na znak zgody i uśmiechnęła się lekko. - A teraz idź do siebie i odpocznij.
    - Dziękuję, Penn.
    - Drobiazg - odpowiedział i złapał ją za rękę, - Chodź, zaprowadzę cię.
    Nie mógł znieść tego, że kobieta, którą kocha cierpi przez jakiegoś dupka, który nie potrafił docenić skarbu, jaki ma. Miał ochotę polecieć do Hiszpanii i przemówić mu do rozsądku, ale po chwili zastanowienia stwierdził, że to nie jest za dobry pomysł.

    David postanowił zadzwonić do żony jeszcze raz i spróbować z nią porozmawiać. Chciał przeprosić i ją przekonać, by wróciła. Nie było jej jeden dzień, a on już za nią tęsknił i nie mógł sobie nigdzie znaleźć miejsca.
    Przyłożył sobie swój telefon do ucha i czekał aż ktoś po drugiej stronie się odezwie.
    - Słucham? - po kilku sygnałach usłyszał męski głos. Tym kimś był Penn, który wrócił do biura i kończył układanie papierów. Blanca zostawiła telefon i postanowił odebrać. - Blanka już śpi. Mam jej coś przekazać?
    - Nie, nic - warknął piłkarz i rozłączył się. Nie mógł uwierzyć w to, że telefon jego zony odbiera jakiś facet i na dodatek mówi mu, że już śpi. To już szczyt wszystkiego! Brunet postawił sobie jedno pytanie - czy to małżeństwo ma jeszcze sens?

***

Wiem, że pokręciłam :D Ale tak ma być!
Zabieram się za zaległości.


8 komentarzy:

  1. Wow, wow. Szybko zareagowała, nie powiem.
    Też ciekawe co się dzieje w głowie Villi po tym jak telefon jego żony odebrał obcy mu mężczyzna. Jeden wielki mętlik!
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny rozdzial ;> no Blanca szybko zareagowala, wyjezdzajac. Teraz David sie wscieknie bo telefon odebral Penn. Ciekawie. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Namieszałaś moja droga namieszałaś. Blanca chciała dobrze, a wyszło jak wyszło. David trochę przesadził. Woli mieć żonę przy sobie czy daleko od siebie? Przeciez jakby pracowała w domu z przyjaciółmi nic by się nie stało, a tak Blanca wyjechała. David sam jest sobie winien,
    Jeszcze ten telefon na koniec. Się porobiło..

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba nie muszę mówić, że nie lubię Penna? Niby dał jej dobrą radę, ale co z tego jak kolejny telefon od Davida i tak odebrał on, a nie Blanca? Mnie reakcja Davida na tego newsa odnośnie jej pracy jakoś bardzo nie dziwi. Denerwuje go każda wzmianka o tym, bo czuje, że coraz bardziej ich to od siebie rozdziela...

    OdpowiedzUsuń
  5. namieszałaś i to porządnie, ale teraz opowiadanie jest jeszcze bardziej interesujący. Blanca znalazła się w głupiej sytuacji. pewnie następnego dnia pokłóci się z Davidem o Penna. małżeństwo Vilii będzie przeżywało okropne chwile. ciekawe, czy uda się im przetrwać tak ciężką próbę. czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  6. To małżeństwo ma sens...mam nadzieje,że oboje to w końcu zrozumieją. ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże, nie ogarniam Davida.. Wiadomo było, że ona z pracy nie zrezygnuje od tak! Chciała mieć pracę bliżej, żeby mogli chociaż widywać się każdego wieczoru i każdego poranka.. Ale nie, bo on pewnie oczekuje od niej, że będzie kurą domową, siedzącą przy garach i zadowalającą go gdy tylko najdzie go na to ochota. No bo przecież jej marzenia wcale nie są ważne, nie.. -.- Zbulwersowałam się, haha. Masakra. W każdym razie mam nadzieję, że dojdą w końcu do porozumienia, bo moje ciśnienie może tego nie wytrzymać, haha. : D

    OdpowiedzUsuń
  8. No to się porobiło... Teraz, po tm telefonie, na pewno jeszcze bardiej się poklócą. A już było prawie dobrze. Mam nadzieję,że niedługo dojdą do porozumienia i pogodzą się :)

    OdpowiedzUsuń