środa, 14 listopada 2012

Rozdział szósty: Odczep się ode mnie.

    Szatynka obudziła się w swoim pokoju, przykryta kocem z bolącymi oczami od płaczu. Chwyciła swój telefon, który leżał na jej szafce nocnej, by sprawdzić która już godzina. Na wyświetlaczu pojawiła się wiadomość od Davida ''Możesz mi to wszystko wytłumaczyć?''. Nie wiedziała o co mu chodzi, więc postanowiła zadzwonić.. I tak muszą porozmawiać.
    - David? - zapytała, kiedy usłyszała jakiś zachrypnięty głos. - Chyba musimy pogadać.
    - Miło słyszeć twój głos, żoneczko. Ale wiesz co? Wolałbym ten męski.
    - Piłeś?
    - Może tak, może nie - odpowiedział brunet, próbując skleić kilka słów w jedną całość. - Jak mogłaś mnie zdradzić? Ja ci ufałem! Chciałem mieć z tobą dzieci!
    - Zadzwoń do mnie, jak wytrzeźwiejesz, bo teraz się nie dogadamy - powiedziała szatynka.
    Czuła, że ta rozmowa nie doprowadzi ich dwójki do jakiegokolwiek porozumienia.
    - Bo teraz musisz dokończyć z tym facetem? Nie bądź żałosna, Blanca.
    - Nie wiem o czym mówisz! Przyleciałam tutaj, byłam chwilę w biurze i poszłam się położyć, bo byłam zmęczona ciągłym myśleniem o nas. Jak długo będziemy jeszcze przez to przechodzić, David? - zapytała, próbując zatamować łzy, które pojawiły się na jej policzku.
    Miała nadzieje, że wszystko wróci do normy, że sobie wszystko wyjaśnią i będą szczęśliwi. Tak samo, jak w dniu ślubu.
    - To niech wytłumaczy ci ten twój.. Penn? Nie pomyliłem imienia?
    - Gdyby nie on, to nawet bym nie zadzwoniła!
    - Czyli teraz to moja wina? To ja jestem winny temu, że moja żona woli jakiś statek?
    - David, nie zaczynaj.. - mruknęła cicho dziewczyna. - Kazałeś mi wyjechać.
    - A ty przespałaś się ze swoim kolegą z pracy! Jesteś dla mnie nikim, Blanca - warknął i rozłączył się.
    Szatynka odłożyła telefon na szafkę i położyła się na łóżku, zanosząc się płaczem.

    Penn postanowił zajrzeć do Blanki, która jeszcze godzinę temu, kiedy szedł zanieść jej telefon, cały czas spała. Miał nadzieje, że pani Villa obudzi się z szerokim uśmiechem, porozmawia z mężem i wszystko będzie dobrze. Chciał jej szczęścia. Postanowił, że będzie ją namawiał do rozmowy z Davidem, aż w końcu dziewczyna zrobi to, o co ją prosił.
    Kiedy jednak wszedł do pokoju szatynki doznał szoku. Jego ukochana leżałam skulona na łóżku i płakała, nie zwracając uwagi na to, że pojawił się w pokoju. Usiadł obok niej, przygarnął ją do siebie i przytulił, próbując uspokoić jej drobne ciało.
    - Blanca, spokojnie. Nie płacz, bo nie mogę na to patrzeć - wyszeptał, gładząc jej włosy. - Powiesz mi, co się stało?
    - David.. - mruknęła, znów zanosząc się płaczem. - On uważa, że ja go zdradzam.
    - Co? Przecież to nieprawda!
    - Wiem o tym, ale skąd mu się to wzięło? Był pijany, ale nigdy by czegoś takiego nie wymyślił.
    - To moja wina - powiedział Penn, przypominając sobie chwilę rozmowy z piłkarzem. - Zadzwonił do ciebie i ja odebrałem, bo zostawiłaś telefon w biurze. Powiedziałem tylko, że spisz i czy mam coś przekazać..
    - To teraz rozumiem jego reakcję.
    - Przepraszam. Nie wiedziałem, że on tak zareaguje.
    - To nie twoja wina, Penn. W związku, a tym bardziej w małżeństwie, liczy się zaufanie. Skoro on mi nie ufa, to o czym my mówimy?
    - On bardzo cię kocha, Blanca.
    - Miłość to nie wszystko - uśmiechnęła się lekko, odsuwając się od niego. - Może tak musi być? Moje miejsce jest tutaj, a nie w Barcelonie.
    - Jesteś tego pewna?
    - Tak - odpowiedziała zgodnie z prawdą i wstała z łóżka. - Penn, dziękuję ci za to. Naprawdę dużo mi pomogłeś - posłała mu szeroki uśmiech i zniknęła za drzwiami łazienki.
    Szatyn cieszył się z tego, że pomógł Blance, ale niepokoił go sztuczny uśmiech na jej twarzy. Wiedział, ze uszczęśliwia ja tylko Hiszpan i nic nie mógł z tym zrobić.
    Skoro jednak ona przekreśliła ich małżeństwo, to może to jest jakaś szansa dla niego? Może warto zaryzykować i spróbować?

    David z ogromnym kacem i bólem głowy pojechał na trening. Nie dość, że był wykończony fizycznie, to jeszcze i psychicznie. Nie miał sił myśleć o swoich problemach. Upił się, zadzwonił do żony i kolejny raz wszystko spieprzył.
    Przebrał się w strój, przywitał ze swoim terapeutą i zaczął kolejny trening, który nic nie dawał. Brunet czuł, że treningi, ćwiczenia i reszta tych rzeczy, które musiał robić nic nie zmieniały. Wciąż nie mógł grać i to było jego największym problemem.
    - David, coś się stało? - zapytał go Gerard, który nadal trenował z nim na siłowni.
    Widział, że jego przyjaciel jest przygnębiony i nie ma ochoty trenować. Domyślał się, że chodzi o Blancę, która go znów zostawiła.
    - Nic - warknął Villa, nawet nie obdarzając rosłego obrońcę spojrzeniem. - Odczep się ode mnie - dodał po kilku sekundach.
    - Nie zrobię tego, Guaje. Jesteś moim przyjacielem i nie pozwolę byś przez jakąś kobietę zawalał treningi.
    - Blanca nie jest jakąś kobietą. To moja żona.
    - I to jest błąd - powiedział Pique, podchodząc do Davida. - Ta kobieta niszczy ci życie. Lepiej biegnij do adwokata i bierz rozwód.
    - Kocham ją. I nie wyobrażam sobie bez niej życia, rozumiesz?
    - Nie, nie rozumiem - warknął obrońca i klepnął go w ramię. - Przyjedź do mnie wieczorem.
    - Po co? - zapytał David.
    Nie miał ochoty się z nikim widzieć. Chciał wrócić do domu, pójść spać i nie myśleć o tym bagnie, w które się wpakował siebie i Blankę.
    - Zaproszę kilku chłopaków i sobie pogadamy, wypijemy coś. Musisz wrócić do życia, Guaje.
    - Dziękuję, ale nie.
    - Czyli wolisz siedzieć sam w domu i płakać w poduszkę?
    - Gerard, zajmij się swoim życiem - odpowiedział brunet i wyszedł z siłowni, by zaczerpnąć świeżego powietrza.
    Potrzebował teraz spokoju, a nie dawania mu jakiś śmiesznych rad, które i tak nie pomogą. Alkohol, spotkanie z kumplami, sztuczne rozmowy. A co mu to da? To nie poprawi jego stosunków z żoną. Może je tylko pogorszyć, to wszystko.

    Blanca Villa usiadła w kabinie naprzeciwko Penna, który od wczoraj bardzo dużo jej pomógł. Pocieszał, dawał rady i czasem milczał, by szatynka mogła wszystko mu ze spokojem opowiedzieć.
    Za kilka minut mieli się znaleźć pod głębinami morskimi, by po raz kolejny zbadać statek. Szatynce wtedy zawsze towarzyszył strach, bo było to bardzo niebezpieczne, ale z drugiej strony kochała swoją pracę.
    - Blanca, co tak nic nie mówisz? - zagadała do niej Natasha, która była uśmiechnięta od ucha do ucha. - Muszę ci się pochwalić!
    - Czym? Co się stało? - szatynka spojrzała na szatynkę z zaciekawieniem.
    - Zaręczyłam się!
    - To super! Gratuluję, kochana - ucałowała ją w dwa policzki i złapała ją za rękę, by obejrzeć pierścionek. - Śliczny, naprawdę. Kiedy ślub?
    - Jeszcze nie wiemy, ale jestem taka szczęśliwa! - pisnęła mulatka, która siedziała obok Penna.
    Młody mężczyzna skwitował tą nowinę tylko lekkim uśmiechem, wpatrując się w Blancę, która nie wyglądała za dobrze. Blada twarz, podkrążone oczy i sztuczny uśmiech, która towarzyszył jej od kilku godzin.
    - Cieszę się twoim szczęściem - powiedziała Blanca. - Ślub to piękna sprawa.
    - Mam nieodparte wrażenie, że wasza dwójka coś ukrywa.
    - Wydaje ci się - mruknął Penn. - Co mielibyśmy ukrywać?
    - Kolejną kłótnię Blanki z Davidem? - odpowiedziała im Natasha, która spojrzała ze złością na przyjaciółkę. - Powiesz mi w końcu?
    - Nie tutaj, dobra? Teraz zabierzmy się za pracę - powiedziała stanowczo kobieta i spojrzała przez małe okienko.
    Jej oczom ukazał się olbrzymi wrak Titanica. Na twarzy znów pojawił się szeroki uśmiech. Tym razem  był prawdziwy.

***

Dodaje dzisiaj, bo w czwartek nie idę do szkoły :) 
Rozdział mi się podoba. I stwierdzam to z czystym sumieniem!


Miłego czytania! :)

14 komentarzy:

  1. Oj Villa, Villa. Alkohol nigdy nie pomaga w takich sytuacjach i dobrze, że później David odrzucił zaproszenie Pique. W końcu jeszcze nie wszystko jest stracone. Może i powiedział kilka słów za dużo, może, a nawet bardzo przesadził. Ma jednak o co walczyć i mam nadzieję, że z tego nie zrezygnuje.
    Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach ach. Za każdym razem boję się czym tym razem nas zaskoczysz. I za każdym razem nasze obawy są słuszne. Strasznie mi żal Davida ;c jest taki kochany

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że David pogodzi się z Blanca. Kurcze ona chciała dla niego przenieść się do Barcelony, a on taką szopkę odstawia... Jeszcze ta zdrada? Co mu do głowy przyszło? Ok, był pijany, ale to nie powód do takich oskarżeń. Niech się weźmie chłopak w garść i ją przeprosi. Blanca mam nadzieję, że mu wybaczy i jakoś dojdą do porozumienia. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  4. o kurcze! czułam, że rozmowa Davida i Penna nie wniesie niczego dobrego do małżeństwa Villi. oczywiście piłkarz za szybko wyciągnął niepotrzebne wnioski. powinien mieć zaufanie do swojej żony. jego zachowanie po prostu zbliżyło jeszcze bardziej do siebie Blancę oraz Penna. rozdział na serio ciekawy. czekam na kolejny!
    pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam, że David sobie dopowie całą 'resztę'. -.- Może faktycznie nie wyglądało to za dobrze i bynajmniej nie przemawiało na korzyść Blanci, no ale.. Chociaż może ja się nie znam. >.<
    Zdziwiły mnie słowa Blanci 'miłość to nie wszystko'.. Teraz już całkiem pomieszało mi się w głowie i nie wiem co napisać. oO
    Czekam na kolejny! ; )

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiedziałam, że po tej krótkiej rozmowie Penna i Davida, ten sobie coś umyśli. Ale dodajmy też do tego alkohol, więc... Więc jest cała historia zmyślona.
    Kurcze, szkoda mi ich i ich tych ciągłych kłótni ; /
    Czekam na więcej !

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział :> miłość? cos czuje, że między nimi już jej nie ma. Musze przyznać, że zgadzam się z Gerardem. Krótki komentarz ale mój humor jest podobny do humoru Davida. Przepraszam. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. serdecznie zapraszam na 15 rozdział w http://empty-pain.blogspot.com/ oraz 2 w http://the-one-lie.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wydaje mi się, że ta ich wyprawa nie skończy się dobrze... Mam jednak nadzieję, że się mylę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Narwaniec z tego Davida. Ciekawe czy oni się jeszcze kochają z Blacką. Mam mieszane odczucia odnośnie ich związku. Może najlepszym wyjściem będzie rozstanie, chociażby tymczasowe.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurde, David nie potrzebnie po pijaku zadzwonił do Blanki, mógł się pochamowac, ale jak wiadomo pijany człowiek nie myśli, co robi działa pod wpływem impulsu. Mam nadzieję, że David zrozumie swój błąd i przeprosi Blankę, bo oni mimo wszystko się kochają.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja też się jeszcze waham, ale generalnie Blaca trochę mnie drażni. Przeważnie to piłakrze są zaaferowani swoimi zadaniami i olewają biedne wagsy, a tu trochę na odwrót.

    Na razie zapraszam do siebie na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  13. na http://empty-pain.blogspot.com/ pojawił się epilog, a na http://the-one-lie.blogspot.com/ 3 rozdział! serdecznie zapraszam! :D

    OdpowiedzUsuń
  14. hej. serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga http://sick-feeling.blogspot.com/ oraz 4 rozdział na http://the-one-lie.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń